poniedziałek, 13 grudnia 2010


Płatki śniegu w swoim locie ku nicości, ku zgubnej wolności? Końcowa faza śnieżnego lotu to lądowanie na innym płatku, który to inny leży na tysiącach innych. Czy w ich oceanie białych, z daleka identycznych i niczym nie różniących się od siebie... a jednak zdecydownie innych znajduje się choć jeden płatek, który spełnia swoje marzenia? Płatek dla którego lot i lądowanie w tłumie jest najbardziej niezwykłą historią jegoż krótkiego istnienia. Każdy płatek jest mega indywidualistą- jedyny i niepowtarzalny projekt natury. Pracowita i bardzo twórcza- i to w niej cenię- niepowtarzalność. Wracając do płatka, intryguje mnie on bardzo w tym momencie. Myśli sprowokowała bezwstydna natura, obnażona o poranku ze swoich niepewności. Budzi się najwcześniej, może w ogóle nie śpi, bo i jak? Siedzę sobie na wiklinowym krześle, myślę- jestem bardzo daleko od tego o czym piszę. Chciałabym być! Gdyby jednak obedrzeć rzeczywistość z szat pozorów i masek, nie wiem jak to jest do końca. Pragnąć wsłuchać się w siebie, powinnam być bardziej gdzieś gdzie jest ciszej. Jest gdzieś ciszej niż w leśnej głuszy. Zapewne są takie przestrzenie we mnie samej , ale ich jeszcze nie poznałam. Poznam? Platki wciąż w locie, swoim krótkim tanecznym opadaniu, dziś nawet nie wzoszą się choć na chwilę- wiatr je opuścił, wieje może dla innych płatków, które choć na moment chcą wrócić do poprzedniej wysokości, z ktorą to przed kilkoma sekundami miały szczęście się poznać. Spotkana przestrzeń , dotknięta precyzyjnie tkaną strukturą śnieżnego płatka. Poznana i zapomniana. Zamknięta w białym, miłosnym wtuleniu. Tak koniec bajek!!!- marsz po drzewo - budzimy cieplo w lesie!!!!

czwartek, 18 listopada 2010

***my love***


photo***Dominika Ślusarczyk-Karolak
MUA*** Daria Ślusarczyk
model***Oliwia

środa, 17 listopada 2010

niedziela, 14 listopada 2010

poniedziałek, 8 listopada 2010

*November's Berries*



November's Berries***


photo***Dominika Ślusarczyk-Karolak
MUA ***Daria Ślusarczyk
model***Oliwia

środa, 3 listopada 2010

kolejny szept

Jest taki dźwięk, który dotyka najgłębiej i przenosi moje myśli nie wiem sama jeszcze gdzie/Mam poczucie wtedy, że jestem wszystkim możliwym dookoła mnie, każdym spadającym liściem staję się, silniejszym podmuchem wiatru, zachmurzonym-choć pogodnym w naturze swej-jesiennym niebem.
Gdzie jest moj początek i koniec?

Dźwięk trwa tyle tylko ile powinien- ktoś go tak genialnie stworzył.
Początek subtelny, ale tak silnie obezwladniający. Czym jest wrazliwość na dźwięk ? Czy ona skazuje na nieuchronne znikanie, opuszczanie swej fizyczności- tak zbędnej czasem.
Wystukuję tutaj rytm pisanego obrazu, w tle sączy się muzyka, upleciona z Twoich marzeń. Jestem przepełniona ogromnym szacunkiem dla tworzących grane obrazy swych myśli. Pozwalają ona na każdą podróż, wizję, marzenie. To chyba najdoskonalsza forma twórczości- stworzona tak inspiruje i pcha innych do działań, porywa ich w swoje ramiona, tuli stęsknionych, przyprawia namiętność kochanków, porywa nasze myśli i tańczy z nimi do upadłego i jeszcze dłużej.
Kusi, prowokuje, przytula, całuje. Wypełnia każdą możliwą przestrzeń naszego istnienia.

Dalsze słowa zamieniam w obraz dźwięku .....

piątek, 13 sierpnia 2010

las-dom

Upleciony z brzóz aleji przetykanej sosen leśnym oceanem
Pachnie nagością niewinną.
wilgotne szyszki, spękana brzoza ze swymi sokami, świeży mech- to wszystko co potrafię nazwać.
Cała reszta, która składa się na zapach, tulący mój byt jest grą wiatru, który porusza las do takiegoż czaru.
Każdy ma taki swoje miejsce.
Pytasz skąd wiem?
Znalazłam je.

Ja, moja widzialność i niewidzialność.
Ja, przepełniona mnóstwem dolin i wzgórz, przepełniona ciepłem i chłodem, łzą i uśmiechem, pytaniami i odpowiedziami.
Usłyszałam , poczułam każdą komórką mojego ciała, że jestem w domu.
Zielonym, szumiącym...

czwartek, 12 sierpnia 2010

bez tytułu

Od poranka czuję w sobie znany tylko mi-mój wiatr! Wiedziałam od samego zmierzchu, że przybędzie!

Byłam spokojna, znam go, wiem co niesie w swoich porywistych ramionach! Zawsze przynosi mieszankę twórczych wizji, które prowokują moje myśli do niepokoju! Wtedy czuję, że mogę być wszędzie i nigdzie. Czuję, że staję się jednym z wiatrem, który tak bardzo jest we mnie. Może ja sama budzę co jakiś czas ten podmuch w sobie. Jeśli budzę go sama, to dlaczego? Jeśli przybywa, bo on tak pragnie- to w jakim celu? Dlaczego ja? Może próba wyrażenia siebie na tylu przestrzeniach twórczych jest nieosiągalna? Może to, co w jednym ciele powinno zamieszkać w kilku? Nie! Absolutnie się na to nie zgadazam!!! Zrobiłam dziś małe doświadczenie. Pozwoliłam sobie na spełnienie każdej twórczej zachcianki, każdą myśl łapałam w swoje ramiona i tuliłam tak długo, aż powstawało zadowalające mnie cokolwiek! Najtrudniej jest zadowolić samego siebie, jeśli choć trochę się czuje swój rytm , wtedy nie ma możliwości na stworzenie czegoś ot tak, aby tylko było. Każda czynność jest niezwykła, w każdą wkładam jak najwięcej swojej radości. Cały dzień był bardzo porywisty, tak byłam wszędzie-tam czułam się rozdarta, nie mogłam zatrzymać swoich pragnień, gnało mnie od jedej myśli do następnej, ale starałam sie aby każda z nich poczuła, że jest dla mnie ważna, każda narodzona myśl nie była sama. Nigdzie-było bardziej zaskakujące, tam można stać się transparentnym sobą, rozpłynąć sie w myślach, zniknąć i delikatnie , powoli pojawić się.

poranna myśl


Smakując koniec na początku, koniuszkiem zmysłów dotykając tylko ostatniego smaku, całą
nagość zdarzenia próbuję odnaleźć pod swetrem i czerwoną sukienką.
Tył zamiast przodu, wszystko do góry nogami.
Jestem skłonna otworzyć drzwi dla jednego dnia od końca...
Jeden warunek! Jesli mogę?
Dźwięk niech trwa tak jak go stworzono.
zdjęcia-www.ignacy.skwarcan.com
modelka-kaja

sobota, 7 sierpnia 2010

kilka kropel deszczu

Pada, ciagle pada, ktoś tak nucił kiedyś... Siła tego smaku pogody polega chyba na nieobliczalności konsekwencji jakie niesie wraz ze swoim przybyciem. Nasącza wszystko sobą, wilgoć jej dociera do każdego zakamarka, chyba potrafi nawet dotrzeć do najbardziej wrażliwej na aurę Mnie. Potrafi podporządkować sobie nastrój wielu, są tacy jakimi ona ich chciałaby poczuć. Jeśli może?! Nagle te wszystkie słońcem malowane uśmiechy znikają gdzieś głeboko, w kieszeniach niewidzialnych i leżą tak stłoczone jeden na drugim. Tak sobie myślę, że siła człowieka, który potrafi jednak nie poddać się obezwładniającej uśmiech wilgoci jest skarbem.

Deszcz, który przywędrował do lasu już w czwartek moje stopy skierował do serca starej chatki, którym jest piec. Hm no tak pomyślałam, może to znak aby rozpalić w nim? Dawno tak na niego nie spoglądałam , z taką rozterką w sobie. Ciepło jego i magia , która się dzieje od pierwszego płomienia, który zapłonie w nim jest cudowna! Tak jest! Zgadzam się z tym wszystkim co wystukują moje dłonie, ale ja nie mam zapałek! Wyprawa do miasta? Deszcz , jego obecność tutaj dookoła ma bardzo duży wpływ na moje plany, te zupełnie malutkie, ale ma! To zastanawiające!
Dobrze, że nie wykrada mi mojego uśmiechu, czy ja mam takie niewidzialne kieszenie?
Ciekawe!
Tak więc postanowione- ciepło piecowe innego dnia zapłonie.
Myślę o tym dlaczego deszczowa pogoda jest nazwana niepogodą!
Pozwala mi dotknąć swojej wrażliwości- a to jest najcudowniejszy moment, który może się przydarzyć, wtedy moge być, jestem najprawdziwsza i chyba to najdoskonalszy stan ducha- aby tworzyć w pracowni. Oczywiście słońce cieszy mnie również - daje moc i światło rozdaje. Ja chyba cieszę się każdą najdrobniejszą chwilą, doszukuję się w niej cudowności i chwytam to w swoje myśli i lecę!

niedziela, 25 lipca 2010

"Tangiem otulone"


Czuję się jakbym wróciła z bardzo niezwykłej podróży. Kawałek mnie wciąż w niej tkwi. Reszta powoli wraca, bez walizek, z przeogromnym ładunkiem cudownych obrazów, które cieszyły moją wyobraźnię. Zaszyta w pracowni, z otwartym sercem na przestrzeń byłam Tu i Tam . Tu -kusiło miękkościa trawy i totalnym oddaniem , co dla mnie oznacza możliwość działania w pracowni jak długo tylko pragnę i ile wytrzyma moja fizyczność ( no tak myśli są zawsze spragnione tego stanu) Tam- właśnie czym tak mnie oczarowało Tam? Spotkałam i usłyszałam siebie, która jest bardzo spragniona tanga, tak wiem ono jest ze mną, jest wplecione w moją twórczość od zawsze. Odkrywanie swoich pragnień jest niezwykłym procesem. Poznając Tam mogłam smakować tango, które wcześniej tylko dotykalam koniuszkiem swojej wyobraźni- tworząc byłam bardzo blisko rytmu, który kusił moje myśli, a te spragnione każdego następnego skrzypiec oddechu, akordeonu westchnienia prowokowały do narodzin kolejne projekty.

Co się wydarzyło w Tam? Tęsknota ubrana w czerwoną sukienkę zaprosiła mnie na spotkanie z Tangiem. Zatańczyłam moje pierwsze tango z lasem. Zatańczyłam ciałem. Nastała niezwykla równowaga- kolekcja "Tangiem otulone" , która narodziła się w Tu jest bogatsza o doświadczenie z Tam. Cudownie inspirujące tango jest we mnie i napędza moje myśli- ciało zaprasza do tańca i tworzenia.
sesja-16.07.2010
modelka: Agnieszka Wawrzynkowska
fryzury: Marta Szeweda
zdjęcia: ola z lasu

sobota, 3 lipca 2010

to chyba sen...

Twórcza szczerość, nie potrafię bez niej tutaj istnieć. To zadziwiające jak często wielu z nas nie chce usłyszeć rytmu, który gra jego umysl. Dźwięku, który tuli z nadzieją,że ta jego bliskość odwagi pocałunkiem pozwoli się zobaczyć bez zbędnych na miarę nie szytych ciał...



Jeśli słyszysz siebie i potrafisz to pokazać w swojej twórczości to Twoja zewnetrzność zaczyna emanować niezwykłym pięknem. Takim czarem, który jest trudny do zdefiniowania, ale jest równocześnie tak bardzo oczywisty. No cudownie! To znaczy, iż mogę zupełnie odpuścić sobie zakupy kusząco-pachnących mazideł, bo moja prawda w tym co robię i pragnienie totalnej jedności myśli-marzeń-czynów da mi wieczną młodość. Czy tak bedzie? Może być tak, że spogladając na swoje odbicie będę za kilkadziesiąt lat widziała tam cudownie pomarszczoną Olę z lasu. Ale jeśli tylko spojrzy na mnie ktoś kto nie pozwolił sobie na to aby usłyszeć siebie, znaleźć swoją twórczą prawdę, to spoglądając na mnie ujrzy dziewczę z rumianymi policzkami, z tysiącem piegów i wielką radością w spojrzeniu, które chce jeszcze i więcej i gna do przodu!

Może tak być. Może zostanę posądzona o to, że czaruję w swojej leśnej chatce i stąd ten mój urok!
Uwaga- czuję , że zaczyna się projekcja wizji!!!!!
Ale pozostawię je dla siebie. Czas pokaże co się zadzieje w tym temacie.
Wiem, że cokolwiek to będzie to ja jestem gotowa!




Stoję przed lustrem, ale patrząc w nie widzę głębiej , nie spoglądam na moją zewnętrzność, tylko zaglądam w głąb siebie. Jeśli widzę tam radość-a widzę, to wiem, że każda najmniejsza czynność, która się zadzieje będzie stworzona w zgodzie ze mną. Patrząc sobie głęboko w oczy jestem spokojna...











zielone łóżko, z pachnącą trawą, cialo przytulone tkaniną, zakręcone snami włosy, piegi jak zwykle na swoim miejscu



ptaki, które nawet nocą mają etat leśnych muzykantów







Las , którego kochankiem co noc jest inny wiatr







Myśli ukołysane słońcem nocą zuchwale podróżują



tu , tam, i nie wiem nawet gdzie



Śnię w samym środku zieloności lasu.



taki właśnie sen...

środa, 30 czerwca 2010

stop.y

Stopy od poranka były moim przewodnikiem, tak totalnie oddałam cała swą cielesność w ich posiadanie i noszenie, że każdym milimetrem ich czułam wszystko co się działo. Tak, oczywiście postanowiłam również i dłonie zachęcić do wspólnego z lasem bytowania. Tak oto zadziały się czarno-białe obrazy z lasu. Rozmarzeniem malowane lasu dotykanie...

wtorek, 29 czerwca 2010

błogi smak...

Zadziało się!
Dzieje! Zupełnie mało i jakże wiele mi trzeba abym poczuła właśnie ten smak.Mieszankę czasu, przestrzeni, moich myśli, dźwięków i prostego , zwyczajnego ciałem trawy dotykania, które jest tak często dla mnie egzotycznie nieosiagalne...
Czas...
Nie ma czasu tutaj. Jest beztroskie uczucie, że wszystko jest dla mnie, każdy podmuch wiatru, dla którego zapewne jestem bardziej okazałym źdźbłem trawy, każda chmura odkrywająca ciepło słońca. Marzeniami, tęsknotami upragniona przestrzeń trwa, jest jeszcze bardziej zaczarowana gdy odcinam się od swojej zachłannej zieloności spojrzenia. Zamykam oczy i jeszcze bardziej jestem. Słyszę siebie tak bardzo. Uśmiecham się, wiem, że każda najmniejsza myśl zadzieje się, czuję jak cała otaczająca mnie przestrzeń otula mnie swoją mocą. Smak letniej tworczości będzie cudownie intensywny, słodkość lekko przyprawiona zupelnie niepowtarzalnym smakiem lasu.

środa, 23 czerwca 2010

dziś tak pachnie Las


Pięknie pachnący dzień, od samiutkiego wschodu słońca wiatr mieszał zapach czerwonych jak tylko mogą najbardziej czerwienić się - truskawek i chleba z bardzo szlachetnej, żytniej mąki, który tylko z sobie znanym rytmem dojrzewał. Spoglądałam na niego niecierpliwie, obudziła się we mnie mała dziewczynka, która tak bardzo, bardzo pragnie aby on już urósł na tyle by mógł wskoczyć do pieca. Uparty chlebek! No nie mniej uparty niż ja! Dobrze, dam mu czas. Wszystko potrzebuje czasu, aby smakowało tak jak ma smakować. Myślę, że ja dopiero niedawno odkryłam swoje ulubione smakowanie... Ciepła, leśna trawa , która dzięki słońca dotykowi pachnie tak jak tylko może najpiękniej poznała parę chwil temu swój nowy zapach. Została obdarzona jeszcze większym ciepłem wieczornym, chleb z lasu, dojrzały i pełen swojej chlebowej godności przytulił ją na dobry sen.

wtorek, 22 czerwca 2010

szept

Wszystko co tworzy mnie niecielesne wędruje sobie dziś dalej i ciszej...
Szukam subtelnych dźwięków, które zagrają ze mną podczas prac w mojej przestrzeni, nazwanej radośnie Pracownią. Cichuteńko zmykam przed wszystkimi ciekawskimi spojrzeniami leśnych mieszkańców, bywalców, ptaków w podróży, które zapragnęły akurat tutaj chwil parę odpocząć. Udało się, tylko Portos mnie zauważył, on słyszy tak wiele, jestem przy nim chyba totalnie niewrażliwa na dźwieki, choć wydaje się sobie tak bardzo na nie wyczulona, tak ich spragniona. Kim jest Portos?
Zagadka!
Gdyby podarował mi jakąś płytę z prywatnej kolekcji, to by było niesamowite!
Gdyby tylko taką miał!
Tak sobie myślę, że dźwięk dotyka najpiękniej. Dociera tam gdzie sama siebie jeszcze nie poznałam. Dociera do samego serca mojej wrażliwości.
Słyszę każdym kawałkiem swojej piegowatej skóry, każdym ciała poruszeniem, które z wiatrem próbuje dźwięk za dźwiekiem zatańczyć. Jestem w miejscu w którym delikatność szeptu ma moc ogromną, a w duecie z dźwiękami, które Las czaruje to jest prawdziwa uczta muzyczna. Tak , właśnie tego byłam tak bardzo spragniona od poranka! Jestem!

sobota, 19 czerwca 2010

malutkie wspomnienie...


Dzianina, którą moje palce i myśli czarowały w leśnej chatce.
Wplotłam w nią mnóstwo dźwięków bardzo niezwykłych.
To coś co napędza moją leśną opowieść...

czwartek, 17 czerwca 2010

było wietrznie...

Wiar, który także i w tej mojej przestrzeni pisanej zawirował, poprzewracał
słowa i obrazy i wysłał je gdzieś gdzie tylko on był, a może i nawet on jeszcze nie dotarł.
Tylko siła jego podmuchu popchnęła je dalej...
Tak sobie myślę, że nie będzie mu tak łatwo ze mną!
Nastepnym razem gdy tylko spróbuje ze mną zadziałać , nie , nie
co ja piszę! Przecież on zupełnie nie chciał współpracować!
Jeśli dodać do tego moją postawę podczas aktu twórczego, która też ma
lekki posmak egoizmu, ale zupełnie subtelny.To oto maluje się obraz myśli, które wiatr rozwiewa , rozdziera, a one wciąż próbują odnaleźć się w jego sile. Myślę, że najlepiej tworzy się w samotności. Oj ja już się przygotuję na następne spotkanie z dzikim, moim Wiatrem....

wiatr

Poczułam dziś jak wielka jest moc niszczycielska wiatru!
Wiatru, który we mnie mieszka!
Cały las na chwilę z nim gdzieś powędrował...
Zostałam sama, a może i mnie też tutaj nie było.

Wiatr zupełnie obcy, z bardzo daleka...
Miał ochotę wszystyko nazwać po swojemu.

Gdy tylko na chwilę skierował swój podmuch na jeszcze nietknięte nim drzewa zobaczyłam przedziwne drzwi, które otworzyła w sobie brzoza.
Zaprosiła mnie do siebie. W tym momencie poczułam, że ten groźny wiatr już nie będzie tańczył swojego dzikiego tańca z moimi myślami.
Ocalona , przytulona wracam.
huragan w lesie...