wtorek, 5 lipca 2011

jabłuszka, które nie dojrzeją nigdy...

Nocny wiatr, porywisty brat łagodnego wiatru porannego zwiał ze starej jabłoni mnóstwo maleńkich jabłuszek. Pierwsze, nieśmiale spojrzenia słońca, bose stopy i noc na trawie pozostawiona.... . Jeśli Ewa skusiła Adama jednym to jakiż cel miał ten nocny, wietrzny gość. Swoją siłą poruszał całą zielenią , która mu się poddała zapewne śniąc. Poranek przegonił gościa, ale obraz jego nocą malowanej twórczości trwa... Dobrze, zagram z nim w jego opowieści, jesli tym jabłuszkom nie dane stać się jabłkiem, które swoją dojrzałą wonią czaruje zmysły to ja zamienię zielone maleństwa na pachące, dobre przytulenie...
Letnie zapachy, niepowtarzalne wzory i wolność bycia sobą, bez zbędnych dodatków...
Takie dobre budzenie w sobie natury. Czuję czasem, ze prowadzę z nią twórczy dialog- ale cóż mi pozostaje... jestem tutaj daleko od ludzi tylko z jej pięknem, jej grymasem... słyszę każdy jej szept, a może tak tylko mi się zdaje....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz