środa, 28 grudnia 2011

Hanka:) co Góry przenosi!!!

Tworzenie gorsetu dla Hanki cudne było:)
Po pierwsze Hanki głos poruszył Las!!! Gdy ona śpiewała ptaków podziw milczał, drzewa nie szumiały. Wszystko otuliło coś co trudno w słowa ubrać. Dział się tutaj mały-wielki cud!!! Cała pobliska wieś słyszała Hanki głos , który las niósł każdemu kto ma otwarte serce na prawdziwe piękno . Hanak ma Dar i jest przepełniona twórczą prawdą!!!!
Po drugie i najważniejsze obcowanie z Hanką to jak zdobywanie najwyższych szczytów, które są tak bardzo niedostępne. Większość z nas może podziwiac ich piękno z daleka. Jednak Hanki głos jest dla każdego kto potrafi spojrzeć głębiej, kto zechce wybrać się w podróż z jej opowieściami tak cudnie dźwiękiem doprawionymi. Gdy tylko zamkniemy oczy Hanka zabierze nas na najwyższe szczyty i nie trzeba wcale tam się opatulać grubaśnymi swetrami i kurtkami. Grzeje nas tam ciepło jej głosu!!!
www.hankawojciak.com

wtorek, 13 grudnia 2011

nocne mruczanki





Odkrywanie natury ... poznawanie swoich smaków,.Ktory szept nas oczaruje?, Jak bardzo powinien wilgotny być mech abyśmy zapamiętali jego dotyk na zawsze?

Zielony szum działa zawsze na mnie tak samo. Jedni powiedza- odejmuje rozum!! Jeśli tak się mozna czuć bez rozumu według nich to ja poproszę o taki stan umysłu każdego dnia. Myślę, że tutaj dopiero mogę siebie czuć!!!. Tylko takie bycie z naturą dla wielu to czyn bezpłodny od samego myśli zaczynu. Trudno. W sumie to co myślą inni o tym jak ja swoj kazdy dzień pragnę przeżyć nie ma dla mnie znaczenia. Nie stane na rzęsach , nie będę mistrzowsko obsługiwać miotły- no chyba, że miotły odrzutowej!!! której to dosiadam każdego dnia i nad lasem robię przelot. Dobrze jest zobaczyć co tam się dzieje!!!! Tam gdzie już moje zielone spojrzenie nie sięga. Gdzie tylko myśli i marzenia moge poslać. Tak tez czynię.

piątek, 9 grudnia 2011

nocne podróże

Wiatr kochał nocny las tak bardzo, że aż cała chatka drżała. Chyba dlatego tak bardzo wyrosły chleby czujac miłość , która tutaj z wiatrem dotyku niesiona dała każdemu odczuć ze jest ważny. Sny były takie doprawione miodu odrobiną i pieprzu szczypta w nich gościła. Na deser o poranku z pieca wyskoczyły trzy chleby:)

środa, 7 grudnia 2011

kobiety i leśne diamenty


Kochamy diamenty...podobno
Ziarenko prawdy w tym stwierdzeniu mieszka.


Nawet takie z lasu, jak ja lubią otulić swoją cielesność biżuterią. Zuchwałość swoją teraz wynoszę na chmur polany- a jak inaczej nazwać to tworzenie z lasem. To co On, ten Las, który mężczyzną jest daruje mi ja zamieniam , a może jeszcze raz budzę. Dotykam tutaj teraz innego budzenia. Wiem jak on rozbudza. Jego szum i siła, którą czuć od głębin korzeni do wierzchołków leśnej przestrzeni, którą wiatr doprawia swoją mocą. Napisałam , że budzę. Chyba staram się obudzić. Wiem, że daleko mi do Natury, która tak twórczo dotyka każdego najdrobniejszego okruszka życia.





Dziś na drugie śniadanie kolia brzozowa , odrobina srebra w niej gości i miękkość dzianiny.





Natura domalował do obrazka piegi:) Myślę, że to słońce z wiatrem na mnie zatańczyło- cała mapa piegowatych kroków.

niedziela, 4 grudnia 2011

strach ma wielkie oczy....















Portos tradycyjnie- w samym środku akcji- las dziś:)








czwartek, 24 listopada 2011

Otulacze marzeń!!!!!

w trawie ja:) -chwila złapana przez M.art.ę www.wypalarnia.com

niedziela, 20 listopada 2011

Zamek Kliczków-12.11.2011*** backstage***

























*photos* and of course:) Tango****Piotr Woźniak & Teresa Anne Volgenau




models***Aminatu Danesi, Madzia Zabielska, Alicja Piasecka, Iza




****this was a wonderful and very creative time***










wtorek, 15 listopada 2011

Tango&taste of nature























Zamek Kliczków- Bory Dolnośląskie- 12.11.2011- pokaz cudownie przetkany tangiem w wykonaniu nieziemskiego duetu- Teresa Anne Volgenau&Piotr Woźniak








niedziela, 6 listopada 2011

Portos testuje Rękawice!


Portos i tajemnicza rękawica! w objęciach Marty twórcze-popołudnie przed chatką



sobota, 29 października 2011

cynamonowa jesień na miotle

Podobno czarownice, czarodziejki, wiedźmy latają na swoich miotłach dość intensywnie w czasie ulotnego spotkania października z listopadem... Podobno!!!
W starym młynku zmielona kawa-jak ona pachnie. Zaparzona w dzbanku od Pauliny,na jesiennych liściach w słońcu kusi zapachem , ogrzana startym cynamonem- ale aby było jeszcze lepiej dopieszczona grzejącą mocą chilli. Zastanawiam się kto wymyślił , że miotła to był magiczny kij, który przenosił niezwykłe kobiety!!!Może to meżczyźni przekazują sobie takową opowieść aby odebrać zdolności konstruktorskie naszym przodkiniom:). Myślę sobie, ze jeśli istniały tak niebanalne kobiety, które potrafiły swoim sercem czarowac i góry przenosic i historię zmieniać- to jestem przekonana, że już dawno czarodziejki, czarownice , wiedźmy i inne uzdolnione kobiety latały samolotami!!!!!

piątek, 28 października 2011

Palce lizać!!!



Doskonały dzień na kiszenie kapusty!!!!






Na całe szczęście Pani kapusta przybyła już poszatkowana!!! Wstyd się przyznać ale jestem niestała- trudno mi ustać w jednym miejscu, a jeszcze z kilkoma główkami kapusty oj nie!!!

Tak i tutaj z kapustą się rozumiemy! Jeśli można tak powiedzieć. Przybyła cudna, zielona tak subtelnie i gotowa do działania. Pierwszy gar zakiszony!

wtorek, 25 października 2011

burak z lasu

Kąpiel z lasem- dziś bez dzianiny, tylko ciało i woda- kilka dni temu gdy jeszcze jesień nie flirtowła z zimnym wiatrem mogłam cieszyć się tym cudem.
Oczywiście nie kąpałam się w tym garze !!!! W nim tańcowały buraki i inne smaki.
Tak , tak zupa się zadziała- taka prawie jak M.art.y- prawie to taka szczypta , która jest w stanie skierować smak potrawy w pyszności stronę albo...
Na całe moje szczęście i wrażliwe kubki smakowe znajomych smak zupy zawędrował w nowym acz ciekawym kierunku!!!!
Za kilka dni przybedzie Martuśka-buraczanej zupy zaklinaczka- na starym, kaflowym piecu zapachnie ta pyszność. Buraki z Dzikiego Warzywniaka- to ma zapewne znaczenie- lasem kołysane.



poniedziałek, 24 października 2011

czerwony kapturek kocha wilki...


Gdyby Babcia czekała w tych czasach na Czerwonego Kapturka, zapewne zamówiłaby sobie coś korzystając z sieci- bystra wnuczka znając swoje szaleństwo podarowała jej osobisty acz już troszkę old-fashioned pc !!! Dziewczyna w czerwieni ,rozkochana w lesie uwiodłaby wilka i poszła z nim w gęsty las- Korzystając z jego ufności mogłaby podejrzeć jak one żyją. W pobliskich lasach są dwie watachy ( mniemam ,ze spotkany przez nią jegomość byłby wilkiem z jednej z tych watach, które wybrały sobie Bory dolnośląskie na ten czas) Uciekły z Niemiec-podobno!!! Wcale się nie dziwię- u nas bardziej Eko! Przywędrowały naturą się nacieszyć!!!! Co działoby się z seniorką Kapturkowego Rodu- czuję to tak-Babcia zapewne wygląda przez okienko- ma nadzieję , ze kurier z pysznościami za chwil parę przybędzie. Jej wnuczka spragniona wyzwań prowadzi na własną rękę , no powiedzmy"oko" obserwację- dzięki temu udało się Babci- w XXI wieku nie ma szansy trafić do przełyku wilka, a nawet głębiej. Myśliwy zupełnie nie w tonie- jakoś w tej bajce polowania mi nie pasują!!!! Dziś nawet tutaj do starej chatki dociera kurier!!! Wilki też są!!!Czerwonym kapturkiem każda może się stać- wystarczy całym sercem kochać naturę!!! Bajki są wieczne!!!

piątek, 21 października 2011

Las nadaje

Leśne dźwięki pobudzają do działania- rozgrzewający "zielone marzenia" otulacz.

poniedziałek, 17 października 2011

Otulacz marzeń

Ten "otulacz" budzi uśmiech na mojej twarzy, a także całe morze, a nawet ocean wspomnień o dobrych ludkach. Moja ścieżynka życiowa, tak pięknie przecina się z dróżkami wspaniałych osób, które prawdziwe potrafią każdego dnia celebrować najdrobniejszy okruszek chwili.


Poczucie to daje radość- co bardziej pozwala nam się poznać i innym dać uśmiech- jak świadome bycie- bez tych wszystkich masek pozoru, tony materialnych nicości....




właśnie takie myśli i marzenia kiełkują w otulaczu:) i z takimi powstał!!!


za chwil kilka cała zima na przepięknych duchem i ciałem modelkach- tymczasem dziękuję wiernej i niezmiennej Manekince


niedziela, 16 października 2011

brzozowa Alicja w zamkowych objęciach

Zamek KLICZKÓW- 16.10.2011-modelka-Alicja Piasecka



piątek, 14 października 2011

ulubione:) czyny

Tej nocy obudzę kolejną"Bajkę z lasu" w pracowni, już nie mogę się doczekać!!!!
Tymczasem wspominam-fotografia* Dominika Ślusarczyk-Karolak, modelka*Oliwia


wtorek, 20 września 2011

Po-Budzenie

Tak statyczna modelka, ani drgnie... ale i tak nie pozwala mi upiąć "Leśnego szaleństwa" tak jak to sobie wymarzyłam. Dobrze - niech będzie tak- robocza fotografia z wtorkowego dzialania . Budzenie się- Cieszy.




Paczuszka spakowana- za chwil kilka nowe wzory lecą do Krakowa , do Hanki na zdjęcia. Tymczasem z manekinką kilka prób... idzie jesień- otulmy się dobrymi myślami

poniedziałek, 12 września 2011

Co dwie Rude w pracowni! to...oj będzie się działo!

Rysie leśne śpią, skrzaty w Borach szukają chatki z piernika, nic tylko pocichutku do pracowni zmykać. Dziś z Gają- ona biegnie za mną, macha ogonem z radości, że dane jej będzie powęszyć trochę w mojej "skarbów" pełnej przestrzenii( jeszcze nie wie co ją czeka!!). Na lawendę troszkę kręci nosem, ale suszone pomarańcze ją oczarowały - bardzo w jej guście!!! Gaja swoje tworzy ,a ja tymczasem coś, co mnie ostatnio bardzo cieszy i każdego dnia powstają nowe wzory. Teraz tylko marzy mi się długowłosa-albo krótkowłosa modelka!!!! Dziś casting wygrała Gaja!!! No dobrze- nie protestuje!! To najważniejsze!!!! Ja marzycielka już wybiegam myślą w przyszlość- ale to chyba zbyt futurystyczna myśl- że pewnego dnia to Gaja będzie mi robić zdjęcia- oczywiście wiem- że to się nie zadzieje, ale w pracowni można i trzeba budzić marzenia z różnych półek, obalać absurdy, prowokować i rozśmieszać!!!! Modeka rozluźniona- no nie wiem czy nie przesadza!!! Jak tyko zsuwa jej się "fioletowy zawrót głowy" to próbuję go skosztować!!! Udało się jednak złapać kilka cennych obrazów, a ile podczas tego dzialania endorfin się wydzieliło!!!! Po akcji- nagroda dla dzielnej Rudej-pyszna

!

piątek, 2 września 2011

z głową w leśnych chmurach...

Pomidory załatwione na cacy- słońcem wyściskane na magicznym stole zapakowane do inter prawie city słoikowego- taki długi rząd, ekskluzywnych słoików z pokrywkami pierwszoligowymi.... w przerwie zadziała się fota- dziękuję raz jeszcze M.art.a www.wypalarnia.com

jagodowe próby:)

Dziękuję Haneczko!!!!!!! za chęć zapozowania w "jagodowym"- http://www.hankawojciak.pl/

M.art.o wielki uśmiech i podziękunek za złapanie tej chwili w objęcia obiektywu- http://www.wypalarnia.com/
Wrzesień- pierwsze próby, pracownia kusząca nowymi dzianinami, ukochana kora brzozy .... i 60 kg.pomidorów , które chcą się przetworzyć!!!!
Mam nadzieję, że nie wyląduję w słoiku wraz z nimi !!!! Nie dam się!
Jak tylko skończę działania na froncie pomidorowym i cukinie otulę curry pojawię sie tutaj ze swoimi "jesiennymi pomyślunkami", które zadziały się w pracowni! tymczasem biegnę do ogrodu na wielkim stole lato pakować w słoje!

wtorek, 5 lipca 2011

jabłuszka, które nie dojrzeją nigdy...

Nocny wiatr, porywisty brat łagodnego wiatru porannego zwiał ze starej jabłoni mnóstwo maleńkich jabłuszek. Pierwsze, nieśmiale spojrzenia słońca, bose stopy i noc na trawie pozostawiona.... . Jeśli Ewa skusiła Adama jednym to jakiż cel miał ten nocny, wietrzny gość. Swoją siłą poruszał całą zielenią , która mu się poddała zapewne śniąc. Poranek przegonił gościa, ale obraz jego nocą malowanej twórczości trwa... Dobrze, zagram z nim w jego opowieści, jesli tym jabłuszkom nie dane stać się jabłkiem, które swoją dojrzałą wonią czaruje zmysły to ja zamienię zielone maleństwa na pachące, dobre przytulenie...
Letnie zapachy, niepowtarzalne wzory i wolność bycia sobą, bez zbędnych dodatków...
Takie dobre budzenie w sobie natury. Czuję czasem, ze prowadzę z nią twórczy dialog- ale cóż mi pozostaje... jestem tutaj daleko od ludzi tylko z jej pięknem, jej grymasem... słyszę każdy jej szept, a może tak tylko mi się zdaje....

poniedziałek, 4 lipca 2011

a b c -alfabet kobiet

za chwil parę dotrę do pracowni- coś nowego się zadzieje- tymczasem krzątam się przed chatką i szukam ścieżki, która mnie tam doprowadzi... ale..... W środę przybędą jagody!!! Nie jakaś przedszkolna grupa, ani też inna trupa- tylko całe setki małych jagódek- w takiej sytuacji kobieta, która "uwielbia" czynić wszystko co kobiecie od setek lat przypisane jest co zrobi???
A- ucieszy się?
B- zastrajkuje...?
c- wsiądzie na miotłę albo na grabię i odleci...?

Jeśli wybiorę "a" to będą pyszne , domowe dżemy z dobrych jagódek, które nazbiera dla mnie młoda i sympatyczna dziewczyna, także ola:)- jesien i zima Pyszna!!!!

Jeśli skusi mnie "b" - to może jakieś wino jagodowe się zadzieje... hmmm sama nie wiem- małe mam doświadczenie z produkcją przetworów z procentem... ale zawsze mogę się wyszkolić na mistrzynię nalewek, win i .... innych soków...

Sama myśli o "c" budzi uśmiech na twarzy- poleciałabym do A. na kawę i to ciastko na "R" co mi tak po głowie chodzi i sama myśli wywołuje intensywną pracę ślinianek...mniam

i szybciutko poleciałabym także do B. na drugą dobrą kawę i popozować troszkę...

Dziewczyny jak mnie chcecie uratowac przed "a" i "b" to proszę dajcie jakiś znak!! Nawet dymny!!!! Dziś już raz czułam taki znak, ale to tylko spalił mi się prysznic w łazience.... a miałam nadzieję , że to Wy!!!!:)

fot-Marek Straszak

czwartek, 30 czerwca 2011

marchewkowa myśl




















W drodze do "kobiety z lasu" zaczepiło mnie ciasto marchewkowo-czekoladowe z nutą cytryny i cynamonu z odrobiną pieprzu czerwonego. Zaczepiło w myśli, tak więc zadziało się na jawie. Wskoczyłam na starego peugeota dwukołowego i pognałam do sąsiadki po dobre jajka, cała reszta czekała w chatce. Pierwszy raz w tym roku mogę upiec ciacho z marchewki, która tutaj dojrzewa, jest już calkiem okazała - jestem wielce zdumiona- po kilku latach prób kiedy to już przestałam wierzyć , że mogę być ogrodniczką- dzieją się "małe cuda" w dzikim warzywniaku. Wypowiadam slowa " dziki warzywniak" szeptem- teraz to powinnam nazwać mój ogródek może zaskakującym warzywniakiem... ale niech pozostanie dzikim. To w nim lubię
Ciacho się zadziało, obłędnie zapachniało, wiatr porwal ten zapach i poleciał kusić kogo się da!!







Rozgrzany cynamon z wilgotną czekoladą pachnie mi trochę Ameryką Południową...







Pachnie tangiem. Już wiem dlaczego, grał Gotan Project jak drewniana łycha tańczyła w misce ze składnikami. Wszystko otulone dobrą myślą, podane na liściach kapusty z Dzikiego- palce lizać...












BUDZENIE MARCHEWKOWEJ MYśLI...








Ciacho czyniłam na oko, w dodatku zielone oko...








***5 lub 6 marchewek ( obrałam, umyłam, starłam na drobniutkie wiórki i pozbawiłam soku)








W misce utarłam 2 jajka ( można dać 3) ze szklanką cukru brązowego ( każda słodycz mile widziana-miód, inny cukier, co kto ma i lubi)- dobrze jak masa będzie puszysta.




Dodałam 3/4 malutkiej łyżeczki sody, 2 male łyżeczki cynamonu, szczypte swieżo startego pieprzu czerwonego, szczyptę soli i 1 i 3/4 szklanki mąki kukurydzianej ( może być inna mąka!)




Czekoladową nutę da - jak kto woli -można zetrzeć na grubych oczkach gorzką czekoladę ( ja tak dziś zrobiłam) , można także dodać 3 duże lyżki dobrego kakao, można rozpuscić czekoladę w kąpieli wodnej i dodać jak odrobinę przestygnie.




Do masy dodalam 3/4 szklanki oleju i startą skórkę z jednej cytryny.




W tym momencie marchewka ląduje w misce i miesza się z ekipą.




Blaszka z ciachem wskakuje do piekarnika nagrzanego na okolo 170 stopni na jakieś 35- do 40 minut.




Mój piekarnik jest dość silny , dlatego piekę w takiej temperaturze, ale można spróbowac upiec w 180 pierwszy raz...




To ciacho wychodzi jak ma się w sobie spokój i dobre myśli- wiem po swoich doświadczeniach z mega zakalcami albo tak suchymi wersjami tej pyszności, że aż przykro.




Do masy można wrzucić ziarenka sloneczne:), płatki migdałowe, rodzynki, co kto lubi.




Ja dziś zrobilam bez ziaren!








gdyby coś nie wyszło- to pisalam ,że czynię na oko...:)



smacznego:)































środa, 29 czerwca 2011

wSPAniale jest!!!!





































































Poranek tak cudownie inspirujący- postanowiłam bardziej odkryć magiczną- tak mniemam- moc zielonej pietruszki!!! Zaprosiłam siebie do przyleśnego wSPAniałego relaksu.








Z chatki szybko pomaszerowały za mną: drewniana łycha, kamienny moździerz, olej z dynii, miód prawdziwy. Przed chatką czekała na nas pietruszka w swoim zagajniku. Zapewne ciekawa na co szykuje się cała nasza ekspedycja!!!







Wypróbuję dziś na swojej skórze taki MIX- subtelnie dojrzałe kwiaty zielonej pietruszki( pięć baladaszków), pół łychy miodu, odrobina oleju z dynii.







Wszystko ląduje w moździerzu i staje się jednym! Udało się. Przyznam , ze pachnie cudownie. Dobrze usypiam łasuszkę , która się właśnie obudziła we mnie! Dziś będziemy próbować jak ta niezwykła maseczka wpłynie na mój i mam nadzieję Twój!!! nastrój. Chwileczkę...








Myślę, że dobrym pomysłem jest choć na chwilę ujarzmić włosy, zapewne wplątałby je wiatr rozbójnik w zieloną papkę na mojej twarzy!!!







Ale na to nie mam ochoty!







Przyznam się , że jeśli chodzi o wygląd maseczki- to 3+. Nie jest zbyt kuszący, ale nadrabia zapachem , no i mam świadomość co tam jest!!!








Bieg do łazienki. Teraz jestem konkurentką dla Fiony!!! Jeśli Shrek zobaczyłby mnie w lesie- musiałabym zwiewać, albo oddać się przygodzie!








Mam nadzieję, że przez najbliższych 20 minut do mojej chatki nikt nie zawita!
















wSPAniale jest!!!!








Pietruszkowa maseczka jest świetna!!!! Nawilża skórę i cudnie relaksuje swoim zapachem.








Na deser jeszcze Zielony napój i jestem w 7 niebie!!!!!



























wtorek, 28 czerwca 2011

bajubaj....




Siedzę koło pieca, starego hulaki zimowego, który zamiast dawać ciepło ucieka gdzieś z nim przez komin! Siedzę z moją manekinką po przejściach, myślę ,że nie miała łatwego życia . Dlaczego? Pięć swoich dziesięciolatek kłuta była szpilkami przez londyńskiego krawca! Rozbójnik!!! Tak oto mamy czarny charakter tej krótkiej opowiastki ! Pan krawiec! Jeśliby się tutaj pojawił to chyba ja i ona odegrałybyśmy scenę z "Jasia i Małgosi" z łopatą... Na całe jego i nasze szczęście siedzimy sobie tylko we dwie. Ja bardziej dynamiczne siedzenie prezentuję, ona wyjątkowo statyczne poruszenie!!! Ja próbuję zebrać myśli jak to jutro bez DRABINY moją kobietę lasem otulić....




Leśnego Kota nie ma Krasnoludki harcują...




Poczułam się przed chwilą jak Krasnoludka!!! Z lotniskowych gałęzi mam zamiar wyczarować suknię, oczywiście nie pomyślałam zaczynając działanie, że aby ją skończyć będę potrzebowała drabinę!!! Zerkłam do drewutni ,a tam nie ma mojej pomocniczki! Ktoś ją porwał, tak sobie myślę , że nawet wiem Kto- Ryś- leśny kot ! Zapewne poluje sobie na jakieś wyższe sztuki i potrzebna mu ona, ale mi także!!!. Krótka myśl- może sobie zbuduję drabinę- ale nie , szybko wymazuję ją. Chcę miec dwie nogi bez gipsu!!!! Zapewne moja drabina byłaby mało funkcjonalna jeśli powstałaby z dzianiny!!!

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Pietruszkowy drink....















* Kobieta ?










- tak jest , podobno, tak myślę...










*Nie czuję pewności przy odpowiedzi na powyższe pytanie...










-No tak, ale wahałam sie tylko dlatego, iż hmmm a mogę napisać kobieta z lasu?










*Ale jakie znaczenie ma las? Dla mnie jest zupełnie nieistotny w tym rozważaniu.










-Nieprawda , jest szalenie istotny!!!










* ....?










- z lasu ,pomyśl taka kobieta z lasu w swoją kobiecość oprócz malowania rzęs rankiem ma wpisane noszenie drew, śledzenie wędrówek szerszeniowej gromady... oj mogłabym tak wymieniać ale nie w tym rzecz... Dziś pomyślałam ,że moja kobiecość jest bardzo związana z pietruszką!










*...?...?...










- Oczywiście, że nie przesadzam. Wybacz także , że Ciebie rozczaruję ale pisząc pietruszka myślę o zielonej czuprynie liści, które tańczą z wiatrem!










* Zupełnie się pogubilem, po pierwsze jako facet nie rozumiem jak może pietruszka miec coś wspólnego z Twoją kobiecością...? jeśli już ma cokolwiek to z którą jej cząstką... Od razu zastanawiam się czy "Kobiecość' to całość czy kawałeczki z których buduje się jakaś przestrzeń przypisana tylko WAm????? Miała być to prosta rozmowa...










- Jeśli jesteś kobietą wszystko co sobie podarujesz albo zakwita "jakimś" tam pięknem dla Ciebie albo więdnie w środku, w Twoim środku. W taki sam sposób meżczyzna może zadbać o swego ducha i ciało, ale w tym momencie mówię o sobie, kusi zejście na inny temat, dalszy ale bezpieczniejszy. Mówienie o sobie zawsze niesie ryzyko iz zbyt wiele myśli w słowa
zamienię a wtedy sama się zdziwię... Tak wiele, za wiele powiedziałam.





Znasz mnie, wiesz jak ja lubie słowem prowokować rożne myśli, igrać z nimi, to najczystszy z możliwych aktów twórczych i najszybszy!!! Obserwujesz, nawet dotykasz go! Czujesz moment narodzin- i jest tak cudownie spontaniczny, bez wymuszonych zachowań. Dzieje się!!!!










*Wiem także, ze jesteś gadułą i zmieniasz temat z taką łatwością , że aż dziw!!! Moje myśli krążą wokół pietruszki, zielonej pietruszki!!!!










-To mnie cieszy! NA ZDROWIE!!!










* i koniec?










-Początek, zupełnie a nawet przed początek, to takie miejsce gdzie możesz jeszcze wiele dla siebie uczynić ,ale nie czujesz zupełnie , że ono istnieje, że jest Tobie dane ot tak po prostu.





To zbyt oczywiste i dlatego niezauważalne.










* To jakas serpentyna myśli dla mnie zupelnie niejasnych , jestem zielony jak pietruszka. Kobiety sobie jakieś tam rożne wklepują maści dziwne to tu to tam, aż strach pomyślec co?????





Czy to znaczy, że Ty sobie też tę pietruszkę, tak oczywiście wiem jej zielone liście gdzieś wsadzasz???










- a nawet gdybym to co???










* nie wiem, dziwnie tak!










- To miała być prosta rozmowa, a jest śmieszna!










* dla Ciebie może !!! Chciałem się dowiedzieć tylko co to jest kobiecość! a Ty wyskoczyłaś z tymi rzęsami, ja też mam rzęsy, też moge je sobie rano malować... nie nie zupełnie nie to chciałem powiedzieć, nie rzęsy, tylko to przez tę pietruszkę...jeszcze gdyby chodziło o korzeń...










- a co korzeniem???










* hmm no nie wiem bardziej mi się kojarzy z Kobietą!










-wybacz, ale kojarzy się Tobie z kuchnią.. z sałatkami, rosołem...?










* bardziej z sypialnią!










- jesteśmy na innych płaszczyznach wyobrażenia o niezwykłości pietruszkowej! Wiesz chyba Ja- myśląc o pietruszce powinnam dla mężczyzn storzyć inną informację- no nie wiem " Lubię zieloną pietruszkę i nie chodzę z nią do łóżka. Nie sypiam z korzeniami!"










* Teraz to przesadziłaś!










- a wiesz, że tak!!! W moim dzikim warzywniaku przesadzalam to i owo!!!!










-----------------ZIELONY ELIKSIR PIETRUSZKOWY"---------------------------------------





* CUDOWNY DLA CIAŁA I DUCHA*










Jeśli możesz zerwać garść obfitą liści zielonej pietruszki, najlpiej to czynić wieczorem- zieloność skąpana w promieniach zachodzącego słońca doda jej czarownej mocy. To oczywiście tylko moje przypuszczenia. Liście można opłukać w dobrej wodzie, dodać soku z cytryny, miodu i zmiksować. Taki cudny, zielony napój daje radość i spokój. Myślę, że regularne smakowanie jest lepsze od mega drogich kremów i psychologicznych balsamów na duszę!!!! Wypiłam dziś trzy "zielonki" - pychota i budzi dobre myśli!!!!










* i to wszytsko???










- proste prawda!!!!















- no wiesz, wcale mnie nie dziwią Twoje myśli ... Wracając do zielonej pietruszki- cudny eliksir!!!!Myślę , że to może być idealny prezent dla Twojej dziewczyny!!!










*Eliksir- i co jak wypije takie "zielone coś' to może mnie będzie kochać dłużej, do samego końca...