środa, 30 czerwca 2010

stop.y

Stopy od poranka były moim przewodnikiem, tak totalnie oddałam cała swą cielesność w ich posiadanie i noszenie, że każdym milimetrem ich czułam wszystko co się działo. Tak, oczywiście postanowiłam również i dłonie zachęcić do wspólnego z lasem bytowania. Tak oto zadziały się czarno-białe obrazy z lasu. Rozmarzeniem malowane lasu dotykanie...

wtorek, 29 czerwca 2010

błogi smak...

Zadziało się!
Dzieje! Zupełnie mało i jakże wiele mi trzeba abym poczuła właśnie ten smak.Mieszankę czasu, przestrzeni, moich myśli, dźwięków i prostego , zwyczajnego ciałem trawy dotykania, które jest tak często dla mnie egzotycznie nieosiagalne...
Czas...
Nie ma czasu tutaj. Jest beztroskie uczucie, że wszystko jest dla mnie, każdy podmuch wiatru, dla którego zapewne jestem bardziej okazałym źdźbłem trawy, każda chmura odkrywająca ciepło słońca. Marzeniami, tęsknotami upragniona przestrzeń trwa, jest jeszcze bardziej zaczarowana gdy odcinam się od swojej zachłannej zieloności spojrzenia. Zamykam oczy i jeszcze bardziej jestem. Słyszę siebie tak bardzo. Uśmiecham się, wiem, że każda najmniejsza myśl zadzieje się, czuję jak cała otaczająca mnie przestrzeń otula mnie swoją mocą. Smak letniej tworczości będzie cudownie intensywny, słodkość lekko przyprawiona zupelnie niepowtarzalnym smakiem lasu.

środa, 23 czerwca 2010

dziś tak pachnie Las


Pięknie pachnący dzień, od samiutkiego wschodu słońca wiatr mieszał zapach czerwonych jak tylko mogą najbardziej czerwienić się - truskawek i chleba z bardzo szlachetnej, żytniej mąki, który tylko z sobie znanym rytmem dojrzewał. Spoglądałam na niego niecierpliwie, obudziła się we mnie mała dziewczynka, która tak bardzo, bardzo pragnie aby on już urósł na tyle by mógł wskoczyć do pieca. Uparty chlebek! No nie mniej uparty niż ja! Dobrze, dam mu czas. Wszystko potrzebuje czasu, aby smakowało tak jak ma smakować. Myślę, że ja dopiero niedawno odkryłam swoje ulubione smakowanie... Ciepła, leśna trawa , która dzięki słońca dotykowi pachnie tak jak tylko może najpiękniej poznała parę chwil temu swój nowy zapach. Została obdarzona jeszcze większym ciepłem wieczornym, chleb z lasu, dojrzały i pełen swojej chlebowej godności przytulił ją na dobry sen.

wtorek, 22 czerwca 2010

szept

Wszystko co tworzy mnie niecielesne wędruje sobie dziś dalej i ciszej...
Szukam subtelnych dźwięków, które zagrają ze mną podczas prac w mojej przestrzeni, nazwanej radośnie Pracownią. Cichuteńko zmykam przed wszystkimi ciekawskimi spojrzeniami leśnych mieszkańców, bywalców, ptaków w podróży, które zapragnęły akurat tutaj chwil parę odpocząć. Udało się, tylko Portos mnie zauważył, on słyszy tak wiele, jestem przy nim chyba totalnie niewrażliwa na dźwieki, choć wydaje się sobie tak bardzo na nie wyczulona, tak ich spragniona. Kim jest Portos?
Zagadka!
Gdyby podarował mi jakąś płytę z prywatnej kolekcji, to by było niesamowite!
Gdyby tylko taką miał!
Tak sobie myślę, że dźwięk dotyka najpiękniej. Dociera tam gdzie sama siebie jeszcze nie poznałam. Dociera do samego serca mojej wrażliwości.
Słyszę każdym kawałkiem swojej piegowatej skóry, każdym ciała poruszeniem, które z wiatrem próbuje dźwięk za dźwiekiem zatańczyć. Jestem w miejscu w którym delikatność szeptu ma moc ogromną, a w duecie z dźwiękami, które Las czaruje to jest prawdziwa uczta muzyczna. Tak , właśnie tego byłam tak bardzo spragniona od poranka! Jestem!

sobota, 19 czerwca 2010

malutkie wspomnienie...


Dzianina, którą moje palce i myśli czarowały w leśnej chatce.
Wplotłam w nią mnóstwo dźwięków bardzo niezwykłych.
To coś co napędza moją leśną opowieść...

czwartek, 17 czerwca 2010

było wietrznie...

Wiar, który także i w tej mojej przestrzeni pisanej zawirował, poprzewracał
słowa i obrazy i wysłał je gdzieś gdzie tylko on był, a może i nawet on jeszcze nie dotarł.
Tylko siła jego podmuchu popchnęła je dalej...
Tak sobie myślę, że nie będzie mu tak łatwo ze mną!
Nastepnym razem gdy tylko spróbuje ze mną zadziałać , nie , nie
co ja piszę! Przecież on zupełnie nie chciał współpracować!
Jeśli dodać do tego moją postawę podczas aktu twórczego, która też ma
lekki posmak egoizmu, ale zupełnie subtelny.To oto maluje się obraz myśli, które wiatr rozwiewa , rozdziera, a one wciąż próbują odnaleźć się w jego sile. Myślę, że najlepiej tworzy się w samotności. Oj ja już się przygotuję na następne spotkanie z dzikim, moim Wiatrem....

wiatr

Poczułam dziś jak wielka jest moc niszczycielska wiatru!
Wiatru, który we mnie mieszka!
Cały las na chwilę z nim gdzieś powędrował...
Zostałam sama, a może i mnie też tutaj nie było.

Wiatr zupełnie obcy, z bardzo daleka...
Miał ochotę wszystyko nazwać po swojemu.

Gdy tylko na chwilę skierował swój podmuch na jeszcze nietknięte nim drzewa zobaczyłam przedziwne drzwi, które otworzyła w sobie brzoza.
Zaprosiła mnie do siebie. W tym momencie poczułam, że ten groźny wiatr już nie będzie tańczył swojego dzikiego tańca z moimi myślami.
Ocalona , przytulona wracam.
huragan w lesie...