czwartek, 28 czerwca 2012

Prawda......

Rozbudzenie w sobie swojej Prawdy, miłości , która każdego ranka jest wiatrem niosącym nas delikatnie w tylko naszym świecie..Takie wytyczne życiowe zapewne  wtykają nam do kołyski "dobre wrózki" Każdy z nas potrzebuje  takiego małego dmuchawca, który nas niesie w dobrym kierunku. Często można  znaleźć "siebie w sobie", a jest  jeszcze piękniej gdy dane nam jest dotknąć i zapamiętać raz na zawsze gdzie to w nas mieszka, aby tego w codziennym pędzie nie zagubić. Którą z myśli delikatnie o poranku rozkołysać aby swoje oblicze w lustrze codzienności ujrzeć?  Jeśli napotkam na swej drodze osobę , która znalazła siebie to czuję niezwykłą radość. Jeśli zostanie mi podarowana choć chwila i  mogę w ciszy podziwiać pasję to  nawet trudno w tym momencie znaleźć odpowiednie słowo, które choć szczyptę myśli uchwyci   co ja w takim momencie czuję. Czasem ziemskość nam upływa na zabawie w chowanego z każdym kolejnym dniem tygodnia. Zabawie, która polega na ukrywaniu myśli, chowaniu siebie jak najglębiej, najdalej, najciemniej. Byleby nie dotknać siebie prawdziwego. Nie usłyszeć co dla nas ważne. Trwanie w schematach jest bezpieczne- ale nie najlepsze dla nas. Ula, którą znam, każdego dnia swoje serce otwiera na swoich najbliższych! Ula , którą poznaję  kocha konie tak jak do przysłowiowego "wczoraj" nie widziałam, że ktoś Kocha! To tylko jeden z wielu momentów , które dane mi było celebrować podczas jej z końmi codziennego  Bycia!

sobota, 23 czerwca 2012

Dziewczyny łapcie czar lata w szklane przestrzenie!


Smak tego co się zadziało zaskoczył mnie bardzo- przyczyna jest prosta- zazwyczaj przepis po swojemu czytam- nawet tak prosty przepis na dżem czereśniowy. Pierwszy raz zdarzyło mi się popełnić ten rodzaj słoikowej wnętrzności. Nie napisze od kogo dostałam dużo, za dużo czereśni. Gdy pierwszy raz ujrzalam ten podarunek, a było to przedwczoraj to się niezmiernie ucieszyłam! Ale po kilkudziesięciu czereśniach i z każdą następną która kończyła w moich ustach  rosła w  myślach świadomość ,że nie zjem, nie zjemy tego .Jestem dziewczyną słoikową- od małej oli, która skradała się do spiżarni Dziadka Ludwika i wyjadała mu jabłak z cynamonem i wszystko co tam było:) do tej już dużej dziewczyny. Choć wciąz z rozumem tej małej:) W sumie nie dziwię się dlaczego kieszonkowe inwestowalam w kg.kapusty kiszonej, z ulubionego Warzywniaka Pani- nie pamiętam jak miała na imię. Jedno jest pewne miala najpyszniejszą kapustę kiszoną, która wyszła mi chyba na dobre!Lepiej jako dziewczynka zajadać się kiszonkami, niż pchać w siebie nieprawdziwą słodycz.  Na dodatek teraz mogę powiedzieć , że moje kwaśne MINY to skutek przedawkowania:)! Wracając do czereśni- miał być dżem- ale dodałam zbyt dużo soku z cytryny,  no dobrze z kilku, wanilię parwdziwą , odrobinę pieprzu świeżo utartego. Chciałam rozbudzić w czereśniach nutę pikanterii, a zważywszy na ich  gorący kolor było to jak najbardziej wskazane. Doprawiłam cukrem i zapakowałam  w słoje. Od poranka spoglądałam na czereśniowe coś w słojach. Kusiło to mnie , oj jak kusuiło. Pomyślałam ,że powinnam spróbować- jak najbardziej mi się to należy.  Zaskoczyło mnie wszystko. Niegęstość-mogę smakować sok i owoce.Kolor i zapach i radość jaką budzi samo patrzenie na przepełnione słoje.Te czereśnie smakują nutą zmysłowej slodyczy i pieprznym czaru niedopowiedzeniem, a wanilia kusi za każdym razem jak otwieram ten czarodziejski słój.

piątek, 22 czerwca 2012

Czas podlać swoją wyobraźnię

Rozbudzanie w sobie ogrodniczki doskonałej to genialny sposób na choć subtelnie odczuwalną próbę zadbania o siebie:) Właśnie tak czuję.  Chodzę i dopieszczam dziki ogród, czasem zapędzę się aż do warzywniaka, choć przyznam się szczerze, ze zapuściłam go znów. Teraz powinnam napisac jak bardzo tęsknię za Moją Mistrzynią, która z dzikim potrafi wszystko zrobić!!! jak on w jej dłoniach pięknieje i jak rośnie w oczach. Mistrzowie tak mają ,że pojawiają się raz na jakiś czas wierząc, że uczący się zacznie każdy czyn, choćby to był tylko szept jakiegoś maleńkiego działania z pełnym zaangażowniem wykonywać Hm, cóż.... jestem trudnym przypadkiem, upartym , nieznośnym i naiwnie wierzącym każdego ranka, że ekipa kopytnych tudzież długouszastych skaczących choć raz  stanie na wysokości zadania i wyplewią Dziki. Oczywiście one to po swojemu czynią- zjadając zielone , smaczne późne kolacje, czy też bardzo wczesne śniadania. Dzielę się oczywiście z radosnym sercem ekowarzywami, mając nadzieję ,że  czasem zjedzą także chwasty na deser.  Jak widać wyobraźnię Dziki inspiruje, podlewa ja  nieustannie różnymi nieprawdopodobnymi obrazami. Taki wiecznie zielony "taste of nature" w głowie to jest ogród:)

środa, 20 czerwca 2012

zakładniczka

Porwała mnie kuchnia i z objęć nie chce "zaborcza przestrzeń:)" wypuścić- Cóż , spełniam się  w niej twórczo:))))


piątek, 15 czerwca 2012

Poranne zmysłów karmienie



Przedporanek obudził mnie dziś i choć nie wiem jak to uczynił ma wielką moc! Gdy tylko spojrzałam jak pierwsze dnia światło zdejmuje z  lasu mglisty pled poczulam, że też tam chcę być.  Szybko wsunęłam stopy w prawie nie buty, bo jak inaczej nazwać subtelne japonki. Otworzyłam drzwi i już byłam tam gdzie tak bardzo noc ze swych ramion mnie wypuszczała. Kilkanaście kroków z poranną rosą na stopach i dotykalam mgły.Cudowna. Jednak nietrwały był stan tegoż zachwytu. Ponieważ zuchwałość budzącego się dnia w wielkim pośpiechu rozbierala z  nocy mglisty otulacz .  Na moje szczęście poranek odkrywał  przede mną magię leśnej opowieści. Aparat, który ze mną tradycyjnie spacerował ,trzymalam w dłoni- jak zwykle miałam nadzieję ,że Jeleń, który ze swoim stadem śpi koło starej chatki stanie na mojej drodze.  Tak na marginesie to dziwię się bardzo, że jeszcze tego nie uczynił. Wysyła mi do pozowania młode sarny, a ja tak bardzo czekam na Niego. Uczy mnie cierpliwości!!! Gdybym wychodząc z domu stopy wsunęła w kalosze moglabym zostać z tym porankiem aż do południa, ale rosa chyba miała romans z mroźnym wiatrem, który zagubił się w lesie . On o poranku poleciał dalej swój chłód chętnym rozdawać, a rosa całe zimno podarowała moim stopom. Pierwsze promienie słońca zbyt słabe jeszcze w swojej wczesnej czułości nie miały mocy ogrzać stóp mych tak skapo odzianych. Zziębnięte prowadziły mnie do domu, tam  w piecu dojrzewały do narodzin  trzy pachnące chleby. Tak to łączy się nocne chleba tworzenie z porannym zmysłów karmieniem.

czwartek, 14 czerwca 2012

kobiety jak Sopel Lodu- nie do zjedzenia!

Dziki warzywniak rozbujały wiosennie pachnie dojrzałymi rzodkwiami, a dokladniej   na myśli mam odmianę o kuszącej nazwie "sopel Lodu". To właśnie ona  lekko rozbudza moją  wyobraźnię i prowokuje do działań pt. kolacja  z naturą!!!!
  Kilka tygodni temu coś  mnie tak poruszyło gdy zobaczyłam podczas  zakupów w sklepie dla profesjonalnych ogrodników( to miejsce jak najbardziej dla mnie:) zdjęcie tych okazałych Lodowych Pań z charakterem . Oczywiście  zakupiłam kilka paczek z ziarenkami.  Hm i cóż mogę rzec- nie polecam , choć lubię pikanterii szczyptę w kuchni to ten Sopel Lodu  ma w sobie nutę takiej ostrości , która chyba dla mieszkańca tej szerokości geograficznej jest nie do przyjęcia! Dziś zawędrowałam i wszystkie sople zostały wyrwane ze swojej grządki, początkowo z przerażeniem przyglądałam się tej gromadzie. Zastanawiałam się kogo zaproszę na takie zdecydowanie nie do przyjęcia stado Pań. Szkoda mi było skazać tyle ostrych  Rzodkiewek na wygnanie, a  nawet  gorzej na stracenie. Na całe szczęście  olśniło mnie ich piękno i wylądowały w dzbanku. Cudny bukiet. Tak sobie myślę , że te nie do zjedzenia Sople idealnie nadają się do każdego wnętrza. Niebanalne rzodkwie , a co ważne nie prowokują do spróbowania. No tak mnie nie prowokują, ale nieznajomych albo gości zapewne kusiły. To chyba bardzo życiowa odmiana - moje myśli wędrują od rzodkiewki do kobiety.Każda z nas ma coś z tej niezjadliwej odmiany, to chyba nasz system ochronny. Taki smak sprawia, że każdy XY od pierwszego smakowania będzie miał czkawkę na samą myśl o nas! Każda kobieta powinna pielęgnować w sobie taką szczyptę ostrości z gatunku mało zachwycających( bardzo delikatnie powiedziane:)! Ale tylko szczyptę!:)
Wracajac do dzikiego-  jutro posieję zwykłe rzodkiewki, mam nadzieję ,iż mój brak doświadczenia nie sprawi,że  rozbudzę ich zwyczajność do zaskakującego smaku. Z drugiej strony takie rzodkiewkowe bukiety dłużej mogą cieszyć oko. Podobno przez żołądek do serca czy ja wiem!:)