sobota, 7 sierpnia 2010

kilka kropel deszczu

Pada, ciagle pada, ktoś tak nucił kiedyś... Siła tego smaku pogody polega chyba na nieobliczalności konsekwencji jakie niesie wraz ze swoim przybyciem. Nasącza wszystko sobą, wilgoć jej dociera do każdego zakamarka, chyba potrafi nawet dotrzeć do najbardziej wrażliwej na aurę Mnie. Potrafi podporządkować sobie nastrój wielu, są tacy jakimi ona ich chciałaby poczuć. Jeśli może?! Nagle te wszystkie słońcem malowane uśmiechy znikają gdzieś głeboko, w kieszeniach niewidzialnych i leżą tak stłoczone jeden na drugim. Tak sobie myślę, że siła człowieka, który potrafi jednak nie poddać się obezwładniającej uśmiech wilgoci jest skarbem.

Deszcz, który przywędrował do lasu już w czwartek moje stopy skierował do serca starej chatki, którym jest piec. Hm no tak pomyślałam, może to znak aby rozpalić w nim? Dawno tak na niego nie spoglądałam , z taką rozterką w sobie. Ciepło jego i magia , która się dzieje od pierwszego płomienia, który zapłonie w nim jest cudowna! Tak jest! Zgadzam się z tym wszystkim co wystukują moje dłonie, ale ja nie mam zapałek! Wyprawa do miasta? Deszcz , jego obecność tutaj dookoła ma bardzo duży wpływ na moje plany, te zupełnie malutkie, ale ma! To zastanawiające!
Dobrze, że nie wykrada mi mojego uśmiechu, czy ja mam takie niewidzialne kieszenie?
Ciekawe!
Tak więc postanowione- ciepło piecowe innego dnia zapłonie.
Myślę o tym dlaczego deszczowa pogoda jest nazwana niepogodą!
Pozwala mi dotknąć swojej wrażliwości- a to jest najcudowniejszy moment, który może się przydarzyć, wtedy moge być, jestem najprawdziwsza i chyba to najdoskonalszy stan ducha- aby tworzyć w pracowni. Oczywiście słońce cieszy mnie również - daje moc i światło rozdaje. Ja chyba cieszę się każdą najdrobniejszą chwilą, doszukuję się w niej cudowności i chwytam to w swoje myśli i lecę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz